Archiwum 11 kwietnia 2006


Bez tytułu
11 kwietnia 2006, 01:01

Dziwne, że takie myśli przychodzą do głowy jedynie pod wpływem silnych emocji. Zawsze wtedy jak jest bardzo źle, albo jak rzeczywistość zdaje się być bardziej kolorowa niż wyczekiwany sen.

Sinusoida nastrojów i odwieczny dialog z samą sobą. 

 

„Nie dzieli nas nic, nie dzieli nas nic prócz oceanu marzeń..” ?

Już nie. Już marzenia też mamy wspólne.

 

Szukając drogi do nowego startu. Bo chyba o to właśnie chodzi.

Mimo zwątpień i psychicznej presji wiem, że będzie mi brakowało tego rozdziału w życiu.

To niby tylko 3 lata. A jednak można się przyzwyczaić.

Ale każdy koniec wyznacza początek czegoś nowego.

Pozostaje tyko wierzyć w to, że to nowe będzie jeszcze lepsze.

 

…a wystarczy tylko zrealizować marzenia..

...świat na wyciągnięcie ręki...?

Najważniejsze nie jest dojść,

ale iść wciąż przed siebie nie zatrzymując się.

W takich chwilach czuję, że jestem w stanie

poradzić sobie ze wszystkim.

 

Czy nie jest wielką rzeczą znaczyć dla kogoś wszystko?

 

Mówią, że nie ma takiej fantazji, której wola i rozum ludzki nie przekształciłyby w rzeczywistość.

I tego się trzymajmy.